sobota, 26 marca 2016

Wesołego Alleluja!

   Niezwykły to czas - wczoraj smutek i cierpienie - dziś zaduma - jutro nadzieja i radość.
Życzę Wam  i sobie dużo, dużo radości, odwagi, ufności i wiary w prawdziwe Zmartwychwstanie Pana.

Ani jajka, ani zajączki, ani nawet wielkanocny koszyczek ze święconką nas nie zbawią... Moje skromne wiosenne kwiatuchy tym bardziej:) Ale te świąteczne dekoracje mają swoją ważną rolę. I dobrze:)
Wesołego Alleluja!






piątek, 18 marca 2016

Pastelowy króliczek z Dolphin Baby.

         Oto on - pastelowy króliczek z Dolphin Baby.  Przytulanka powstała na specjalne zamówienie - mojej najmłodszej córci. Miałam bardzo konkretne wytyczne: kolor futerka, kolor uszu, odpowiednie umiejscowienie uszu, no i ważna uwaga -  bez serduszka na brzuszku...:). Aha, najważniejsze - zamówienie miało być zrealizowane szybciutko. Najszybciej jak się da.
         Ponieważ zakochałam się w dolphin - nie trzeba było mnie długo namawiać.





Poprzedniego króliczka zaadoptowała starsza córcia. W całej misiowej społeczności brakowało mu króliczego towarzystwa - wiec ma... :))



Pozdrawiam cieplutko i biorę się za mycie okien :(( - brrr...

środa, 16 marca 2016

Poduszka - przytulanka. Sówka z minky - dla pewnej dziewczynki:)

         Szalenie podobają mi się wszystkie szyjątka z tzw. Minky - czyli przemilusiej tkaniny z "bąbelkami". Czy to maskotki, czy pościel, poduchy, chmurki, serducha... i co tam jeszcze wpadnie do głowy... Postanowiłam i ja spróbować swoich sił w tej materii, tym bardziej, że zbliżają się urodzinki pewnej sympatycznej dziewczynki. Udałam się więc do sklepu z tkaninami i dokonałam zakupu Minky w dwóch kolorach (na dobry początek;). Do tego trochę bawełny w groszki i do domu - biegiem:). Jak mi jakiś pomysł wpadnie do głowy - dostaję tzw. skrzydeł :)
         A oto moja pierwsza poduszka - przytulanka - sowa z minky:






       

Ale od początku - najpierw tzw. burza mózgów, czyli co mam uszyć: sówkę, serducho, słonko, kroplę, chmurę...wybór padł na sowę. 


Nie miałam żadnego szablonu - narysowałam kontury sowy zwykłym ołówkiem na starym, białym obrusie.





                     Żeby się szydełko na mnie nie pogniewało, wydziergałam sówce oczka. Miały być miętowe, ale ostatecznie uznałam, że będzie za mdło.







Tył przypomina mi trochę rybę bez głowy:)).




Dziękuję za dotrwanie do końca, chętnie poznam Wasze opinie. 


sobota, 12 marca 2016

Królik na szydełku - a może zając...

     Każdą nowo powstałą szydełkową maskotkę poddaję ocenie moich dzieci. Szczerze i spontanicznie wyrażają swoje opinie. I tym razem, po skończonej pracy nad króliczkiem natychmiast "przetestowałam" efekt na dzieciach. Nie będę ukrywać - mnie zając bardzo się podoba, liczyłam więc na same pozytywy - a tymczasem:
 - Dziwny ten królik... - dziecko pierwsze (najmłodsze).
 - Ale smutas, hi, hi... fajny;) - dziecko drugie (najstarsze).
- Ale słodki! No właśnie takiego chciałam - dziecko trzecie (średnie:).
 Uf, odetchnęłam z ulgą. I tu nastąpił ciąg dalszy  - A czemu on ma taką głowę? Taką..., taką inną?

No taki wyszedł sobie ten króliczek- zajączek!
Z pokorą  przyjęłam wszystkie opinie i "w nagrodę";). zadałam dzieciom zagadkę. Rozgorzała prawdziwa dyskusja, żeby nie powiedzieć  - debata: CZYM SIĘ RÓŻNI KRÓLIK OD ZAJĄCA? - a tak na marginesie - Wiecie? Ja - przyznam szczerze - wiedziałam niewiele, ale poszperałam w necie i już wiem:))...


Króliczek powstał z włóczki Yarn Art Jeans , uszy i serduszko wycięłam z Minky  widocznej w tle. Do dziergania użyłam szydełka nr 2.5. Wzór własny.


 

A teraz proszę Was o opinie - wszystkie przyjmę z pokorą:)

środa, 9 marca 2016

Czapka na wiosnę - na szydełku i z recyklingu ubrań;)

    Ech, jaką wiosnę...przedwiośnie raczej. Bo gdyby to była wiosna - to żadna czapka nie byłaby potrzebna. Tymczasem głowa marznie, ponieważ natura bujną fryzurą mnie nie obdarzyła. Tak więc na potrzeby wczesnowiosennych chłodów powstały trzy czapy. Jedna - obowiązkowo- szydełkowa i dwie z tzw. recyklingu ubrań, a dokładnie z dwóch przemiłych w dotyku, ale dziwnie skrojonych bluzek.  Ponieważ moje małe modelki smacznie sobie śpią, do zdjęć zaangażowałam lalę Lenkę.

Do zrobienia czapki użyłam mojej ulubionej, absolutnie nie "gryzącej" włóczki Salsa - tej, którą kupiłam w Barcelonie Weekend w Barcelonie . To już końcówka, ale na szczęście Salsa dostępna jest i  w Polsce.
Czapka była już prana - żadnych zmechaceń, czy deformacji nie stwierdzam - dlatego mogę polecić tą włóczkę. Czapki dziewczynek, które prezentowałam jakiś czas temu Jak zrobić czapkę..., mimo intensywnego użytkowania również mają się świetnie.



                        A tu moje szyjątka - czapki w kwiatki. Totalny freestyle - bez szablonu, bez wykroju - dwie milutkie bluzki, nożyczki, maszyna i ja. Pierwsza próba - mniejsza czapa - najlepiej leży na lali;) - niestety... nawet na najmłodszą córcię ciut za ciasna.
                        Druga - z granatowym tłem  - na mojej głowie leży jak należy:).




                Tak naprawdę obydwie czapki to pewnego rodzaju trening przed szyciem czapek z tzw. dresówki. Tego typu czapy bardzo mi się podobają. Póki co poszukuję fajnego (dobra jakość - niska cena) sklepu z tkaninami na terenie Katowic lub okolic. Może coś mi podpowiecie...? Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze - sprawiają mi ogromną radość.

wtorek, 1 marca 2016

Cienkie granice między sztuką, a kiczem;)...

      Ferie, ferie i po feriach. Wieś płakała gdy odjeżdżaliśmy (lało jak ch...a).  Dzieci - nadąsane - leniwie pakowały swoje rzeczy. Tak na prawdę wszyscy odczuwaliśmy niedosyt. Mimo braku typowo zimowej pogody nie brakowało pomysłów na spędzanie czasu.  Były rolki, rowery, zabawy w chowanego, w puchę (coś jakby połączenie berka z zabawą w chowanego;), mecze piłki nożnej - choć mnie bardziej przypominały futbol amerykański. Udało się też pojechać do stadniny koni, a dokładnie do Sobkowa - tam w pięknej scenerii moi jeźdźcy doskonalili swoje umiejętności jazdy konnej, pod okiem przesympatycznej Pani Sylwii.  Akcent zimowy również się trafił. Jednodniowa zima dała mnóstwo radości:))...





No ale miało być o sztuce  i kiczu..., tak z przymrużeniem oka oczywiście. Chciałam pokazać Wam moje wioskowe kąciki. Ile w nich sztuki, ile kiczu ... pozostawiam to Waszej ocenie:).

Na pierwszy ogień szafka na buty - czyli metamorfoza starej PRLowskiej szafki kuchennej. Jeszcze w wakacje przywlokłam szafkę ze stodoły, pomalowałam ją, pokropkowałam... i  postawiłam w tzw. sieni - korytarzyku pod schodami: 



Kropeczki na szufladach nawiązują do tych na wieszaczku...Ptaszki uszyłam chyba dwa lata temu z mężowskiej koszuli:). Pachnący woreczek  - zakup z Biedronki.



A teraz coś szydełkowego  - spontaniczna serwetka wielkanocna:). Bez wzoru, bez planu - ot tak, wzięłam szydełko do ręki  i dziergałam nie wiedząc co wyjdzie - był to początek wakacji - czas przed misiami:
Przypomniałam sobie teraz o tej serwetce przygotowując wiejsko-wielkanocne dekoracje:):




A tu moje zmagania z brzozowymi gałązkami. Chciałam zrobić wianek...,wszystko było ok., do momentu gdy dzieci zapytały - Mamo, co robisz? Koronę cierniową? - Od tej chwili tak właśnie postrzegam ten mój "wianek":

Nawet teraz, ale co tam...

Na koniec brzozowe gałązki w schładzaczu do wina. Gdyby się wiosna spóźniała i listki nie zdążyły - już kwitną szydełkowe kwiaty:




 Kwiatuszki nawiązują nieco do mojej ulubionej puszki - prezent od siostrzenicy Kasi, podobnie jak schładzacz do wina i drewniane deseczki na stojaku, widoczne za koszykiem - Kasiu jeszcze raz Wielkie dzięki!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...