Jakiś czas temu, wyszywając oczka biszkoptowemu misiowi pomyślałam, że czas wypróbować gotowe bezpieczne oczka, tzw. safety eyes. Bez problemu znalazłam takowe na allegro i dokonałam zakupu. Szybciutko wydziergałam kolejnego misia i wraz z nim czekałam na przesyłkę. Po dwóch dniach przyszło moje zamówienie. Rozpakowałam zawartość i przystąpiłam do montażu oczek. Niestety okazało się, że nie jest to takie proste. A właściwie - niemożliwe. Zmagałam się z oczkami - ile sił w rękach - chyba przez pół godziny - bezskutecznie. Nie pomogły nawet kąpiele plastikowych zatyczek w gorącej wodzie. Z noskiem poszło nawet łatwo - powiedziałabym, że nawet za łatwo - nie nazwała bym metalowego zapięcia bezpiecznym. Ponieważ nie miałam już sił - zamontowałam oczka za pomocą zapięć od nosków. Jakoś się trzymają, ale co miś przeżył przy tym montażu... A ile się nasłuchał...
Moje Drogie, jeśli macie jakieś doświadczenie w tej materii - proszę - podzielcie się nim ze mną - obserwując Wasze blogi widzę, że jakoś sobie radzicie...
A oto mój miś po przejściach;):